Marian Jaroczyński jest autorem słynnego obrazu "II Traktat Toruński", który wystawiany jest obecnie Ratuszu Staromiejskim - Muzeum Okręgowym w Toruniu.
Malarz urodził się w Toruniu 24 lipca 1819 roku w kamienicy przy Rynku Staromiejskim nr 12.
W 1839 roku ukończył gimnazjum toruńskie.
W latach 1841-1844 studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Berlinie, którą kończy z pochwałą.
W okresie Wiosny Ludów zaangażował się w działalność Ligi Polskiej.
W 1849 roku osiedlił się na stale w Poznaniu.
Tu działał jako malarz i profesor rysunku w gimnazjum realnym.
Kierował również Wieczorową Szkołą Rysunków i Modelowania.
Był też opiekunem zbiorów Muzeum im. Mielżyńskich.
Wiele lat prowadził własny zakład litograficzny.
Zajmował się również rzeźbą.
Stworzył ponad metrowe popiersie Mikołaja Kopernika.
Pomagał zaopatrywać w broń i amunicję powstańców styczniowych, za co trafił do wiezienia w Moabicie (Berlin) na półtorej roku.
Tworzył obrazy o tematyce historycznej, religijne, portrety, sceny rodzajowe.
Trzy lata pracy poświęcił na namalowanie swojego największego dzieła "II Traktat Toruński".
Pracownia malarza mieściła się na trzecim pietrze gmachu Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu.
Już w 1870 roku powstał pierwszy pastelowy szkic obrazu na papierze.
Miał spore rozmiary 198 x 294 cm.
Marian Jaroczyński przekazał szkic Zygmuntowi Działowskiemu, a ten Towarzystwu Naukowemu w Toruniu.
Dziś ten pastel jest częścią zbiorów Muzeum Okręgowego w Toruniu.
Zygmunt Działowski użyczył malarzowi zbroje potrzebne do namalowania dzieła.
Obraz "II Traktat Toruński" został ukończony w 1873 r.
W tym samym roku obraz został zaprezentowany na Wystawie Powszechnej w Wiedniu.
W 1899 roku Marian Jaroczyński podarował obraz Towarzystwu Przyjaciół Nauk w Poznaniu.
Nie był jednak eksponowany z powodu braku miejsca.
W 1938 roku dzięki staraniom ks. prałata Aleksandra Ziemskiego (proboszcza kościoła św. Janów w Toruniu) i prezydenta miasta Leona Raszei sprowadzono obraz "II Traktat Toruński" do Torunia.
Znalazł on tu swoje miejsce ekspozycji w Ratuszu Staromiejskim.
W czasie okupacji niemieckiej obraz był ukrywany w różnych miejscach przez pracowników toruńskiego muzeum: Kazimierza Waluka, Antoniego Głowackiego, Jana Rocławskiego, Czesława Winiarskiego.
Obraz ukrywany był w Ratuszu Staromiejskim, w kamienicy Pod Łukiem Cezara i w kościele Najświętszej Marii Panny.
Po wojnie obraz umieszczono w auli Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, która znajdowała się wówczas w Sali Wielkiej Dworu Artusa.
W auli odbywały się też studenckie bale, co miało katastrofalny skutek dla stanu zachowania dzieła.
W 1955 roku patriotycznie nastawiona młodzież w czasie balu maskowego Wydziału Sztuk Pięknych zniszczyła wizerunki dwóch krzyżaków.
Przez dwa lata obraz był też eksponowany w muzeum na polach bitwy pod Grunwaldem.
W 1965 roku profesor Józef Fik (kierownik pracowni konserwatorskiej Muzeum Okręgowego w Toruniu) przeprowadził konserwację obrazu.
Obraz "II Traktat Toruński" ma wymiary 6,40 na 4,50 metra (w sumie to 28,8 m2).
Namalowany jest techniką olejną na płótnie.
Obraz przedstawia zawarcie 16 października 1466 roku II Pokoju Toruńskiego między Królestwem Polskim i Zakonem Krzyżackim.
Pokój finalizował zwycięską wojnę z krzyżakami, w wyniku której do Polski wróciło Pomorze.
Zawarcie pokoju miało miejsce w Dworze Artusa w Toruniu.
Na obrazie przedstawiony jest wielki mistrz zakonu Ludwik von Erlichshausen, który stoi przy podium z gęsim piórem nad dokumentem traktatu.
Przygląda się temu król Kazimierz Jagiellończyk, który siedzi na podwyższeniu na tronie, trzymając w dłoni miecz.
Na obrazie uwieczniono również wielu dostojników polskich i krzyżackich.
Jeden z nich wojewoda inowrocławski Jan z Kościelca ma rysy samego malarza.
Z kolei wielki szpitalnik zakonu Henryk Reuss von Plauen przypomina kanclerza Bismarcka.
Marian Jaroczyński namalował swoje monumentalne dzieło jeszcze zanim powstały słynne obrazy Jana Matejki "Bitwa pod Grunwaldem" i "Hołd Pruski".
Obraz powstał tuż po wielkim triumfie oręża pruskiego nad Francją i powołaniu zjednoczonego Cesarstwa Niemieckiego przez Bismarcka.
Dzieło Jaroczyńskiego odbiło się szerokim echem w prasie.
Marian Jaroczyński zmarł 14 stycznia 1901 roku w Poznaniu.
Wielkim admiratorem obrazu Mariana Jaroczyńskiego "II Traktat Toruński" był Józef Ignacy Kraszewski.
Swoją ocenę obrazu przedstawił na łamach "Dziennika Poznańskiego" z 3 stycznia 1873 roku.
"Traktat Toruński."
19 października 1466 r.
Z rozbudzoną do żywego ciekawością szliśmy oglądać znany nam już z rozgłosu wielki obraz historyczny prof. Jaroczyńskiego.
Samo to, że dzieło sztuki takiego znaczenia i rozmiarów przychodziło na świat w Poznaniu, i to, że z niem występował artysta znany zaszczytnie, lecz z prac wcale innego rodzaju - już zdolnem było zająć gorąco...
Matejko przechodził przez Stańczyka, Kochanowskiego i Jana Kazimierza do Kazania Skargi, Unii i Batorego, tu zjawił się malarz, który od razu występował z kompozycyą olbrzymią, z historycznym obrazem mającym rozmiary wielkiego fresku - i gdzie? tam gdzie w całem mieście nie ma ani jednej pracowni i oprócz niego ani jednego malarza!!
Wielkopolska dotad ze wszystkich części kraju naszego najmniej okazywała zamiłowania dla sztuki, upodobania w niej, zaprzątnienia sprawami artystycznemi.
Łatwe do odgadnięcia przyczyny wyrobiły ten stan odróżniający ją od innych części Polski - zajęta walką o najżywotniejsze bytu podstawy.
Wielkopolska nauczyła się niemal lekceważyć twory ducha narodowego - uważając je za rzeczy dodatkowe i podrzędne.
Poznań jeden ze wszystkich znaczniejszych miast polskich nie miał stałego stowarzyszenia posiłkującego rozwijanie się sztuki, wspomagającego artystów, krzewiącego smak artystyczny - Warszawa, Kraków, Lwów wyprzedziły go i pozostawiły za sobą.
Prowincya z małemi wyjątkami nie wydała prawie dotąd słynniejszego mistrza, przybyłym tu ciężko się było utrzymać.
Wprawdzie zamożniejsze domy w Poznańskiem i Prusach mają zbiory sztuki, tak na przykład w Miłosławiu nie odżałowany właściciel jego, sam będąc znakomitym znawcą i artystą, zgromadził niewielką, ale cenną galeryą obrazów, w Prusach piękny zbiór ma Waplewo hr. Sierakowskich, że nie wspomnę o innych, ale to są wyjątki.
W innych domach - nikt nie zapragnie mieć dzieła sztuki - nie wyrobiło się poczucie jej potrzeby dla życia.
Wśród takiej atmosfery zjawiający się nagle znaczący utwór artystyczny, jest istotnie czymś fenomenalnem.
Tu środków nawet ułatwiających pracę nie ma wcale, warunki najniekorzystniejsze otaczają ją.
Musiało więc coś wpłynąć potężnie na autora obrazu, talent własny, uczucie, idea.
Wszystko to, wyznaję, rozbudzało do najwyższego stopnia zajecie.
Przyznano nam to w Europie przed laty kilku już, że my w czasie upadku i niewoli doszliśmy do tego cudowną siłą ducha, bez pomocy, zachęty, walcząc z przeciwnościami - iz stworzoną została przez artystów polskich szkoła polska - własnie gdy na swiecie Polski nie było.
Mamy w tej chwili lub mieliśmy cały poczet imion, które zyskały sławę europejska i o lepszą z najsłynniejszymi walczyć mogą...
Dziś na czele postawić imię Matejki - Grottger, Rodakowski, Kapliński, Eljasz, Simmler, Gerson, Kossak, Gierymscy, Gryglewski, Kotsis i tylu innych
...usprawiedliwiają twierdzenie nasze.
Do nich przybywa z majestatycznym obrazem swoim prof. Jaroczyński, który dotąd skromną praca przygotowywał to wystąpienie, mamy nadzieję - tryumfalne.
Myśl sama kompozycyi, układ obrazu, znakomite.
Płótno w chwili gdyśmy je oglądali, było tylko troskliwie podmalowane.
Mala jego cząstka zaledwie mogła się nazwać skończona - o kolorycie więc, o efekcie, o sile światła, o równowadze świateł i cieni, o występowaniu planów, grup i figur mówić byłoby zawczesnem - to co stanowić będzie życie, barwę, prawdę obrazu, urok jego jeszcze nie istnieje tylko in potentia.
Kilka uwag, jakie uczynić się ośmielamy, stosują się raczej do kartonu, niż do obrazu.
Autor przedstawia na pierwszym planie Krzyżaków z gniewem i namiętnością, z pragnieniem zemsty bezsilnem, przystępujących do podpisania traktatu, który ich lennikami czyni, odbierając ziemie najbogatsze, aby w nich dawna pycha nie odrosła.
Twarz i postać Erlichshausena, postawa jego pełna dumy, gniewu, oburzenia - zbyt jest może teatralną, wolelibyśmy go mieć inaczej.
Historya wystawia nam zakon i jego przywódców, w tej chwili różnie, a zgodniej z jego charakterem zdradzieckim, podstępnym - upokorzonych fałszywie, modlących się, udających do czasu uległość smutną.
Wolelibyśmy na licu mistrza wyraz tej uległości pochmurnej, chcącej litość obudzić - byłoby w tem i więcej prawdy historycznej i może psychicznej.
Zakon był nazbyt przebiegłym, aby w tej chwili jawnym gniewem chciał obudzać nieprzyjaciela czujność...
Odjąćby może należało twarzy Erlichshausena tę butę niewczesną, a dać mu oblicze posępne, tajemnicze... gniewu pełne przysłonionego rezygnacyą.
Na obrazie Jaroczyńskiego Polska jaśnieje w całym majestacie zwycięstwa.
Kazimierz Jagielończyk na tronie , otoczony senatorami, dygnitarzami, rycerstwem, spogląda na przystępujących do podpisu traktatu reprezentantów wiarołomnego zakonu.
Niżej u stołu, którzy obsiedli urzędnicy królewscy, Mistrz bierze pióro do ręki i wzdraga się jeszcze położyć podpis uznający porażkę swoja.
Do koła wiele postaci historycznych owego wieku, ugrupowanych na świadki wiekopomnego dziejowego aktu.
Wszystko to związane bardzo umiejętnie i szczęśliwie.
Wielka ilość epizodycznych scen wybornie się zlewa w jedną całość, z której myśl obrazu tryska jasno i wyraziście.
Sam już karton taki postawiłby Jaroczyńskiego obok najznakomitszych mistrzów współczesnych.
Jest w pojęciu siła, logika, jest w ustawieniu i powiązaniu figur szczęśliwa jasność, jedność akcyi, wdzięk uroczysty i harmonia linii.
Obraz czyni wrazenie jakiego pożądał - tchnie majestatem zwycięstwa, ale zwycięstwa prawdy i dobrej sławy, które smiało moze spojrzeć w niebo i na ludzi.
Pojedyńcze postacie choć nie wykończone, zastanawiają już charakterystyka, naturalnością, stylem nie przesadnym a szlachetnym.
Słowem wpatrzywszy się w tę kompozycyą przypominają się Kaulbachowskie - co pewnie z krzywdą dla niej nie będzie.
Ale zarazem przychodzi myśl, czy nie jest to zadanie i karton raczej do fresku monumentalnego niż do olejnego obrazu, który Michał Anioł rodzajem malowania niewieścim nazywał.
Artysta wybrał chwilę dziejową pamiętną, chwilę, w której Polska zwycięska, zgniótłszy nieprzyjaciela, zmusiwszy go pokleknąć przed jej majestatem - ze zwykłą sobie wspaniałomyślnością z tryumfu korzystać nie chciała.
Potęga tego zakonu, co wyrósł spasł się na polskiej ziemi i wpił się kleszczem w jej ciało - została złamaną.
Kazimierz Jagielończyk żebrzacych łaski i miłosierdzia rycerzy zamiast zniszczyć i wygnać, przypuscił do lennictwa Rptej, zawarł pokój, którego warunki podyktował - a wreszcie obdarzył ich jeszcze!!
Wiemy, ze naówczas na giełdzie w Toruniu mistrz Erlichshausen w zszarzanem odzieniu, jak nędzarz padł na kolana przed królem, który go podniósł i uściskał.
Tak samo król Kazimierz, który Mistrza pochwycił i uścisnął, pełen litości w sercu, monarcha chrześcijański, winienby możne mieć postawę naturalniejszą, mniej urzędową i reprezentacyjną, silniej wyindywidualizowaną.
We wszystkich aktorach tego dramatu trzeba dać o ile możności żywych ludzi portrety, indywidua, tak jak to czyni Matejko, którego każdy utwór tą niemierna prawda szczegółów składających się na ogół idealny - pociąga.
Ten realizm w sztuce - jako środek - jest dziś warunkiem nowej szkoły malarstwa: bez niego obraz nie uczyni wrażenia, bośmy nawykli do tej niezmiernej prawdy, wywołującej złudzenie i nadającej utworowi imaginacyi cechę rzeczywistości.
Realizm ten jest wprawdzie - jeśli chcecie - tylko niemal częścią techniki - rzeczą podrzędną, ale jest on postępem.
Wyzwolił nas z ogólników, z przypuszczeń, z domysłów, a wprowadził na pole prawdy - które wcale poezyi nie wyłącza, owszem spotęgowuje ją.
Nie wiemy czy prof. Jaroczyński będzie mógł nawet w Poznaniu znaleźć wszystkie potrzebne do wykonania pomoce.
Z pewnością mu tu kapituła nie da ze skarbca wzorów, jak Matejce krakowska - wyjątkowo może znajdzie się Działowski, co przyśle zbroje... ale ileż to rzeczy zabraknie!
A tu pragnąc, by obraz nie był dekoracyą, ale malowaniem poważnem, skończonem, godnem kompozycyi wielkiej, trzebaby go w ten sposób wykonać, aby prawda szczegółów, zdrowym realizmem owym rwał i chwytał oczy.
Najgłówniej stosuje się to do pierwszych planów, które najtroskliwiej muszą być z miłością wystudiowane.
Wśród tylu i takich trudności, z uwielbieniem, poszanowaniem patrzy się na te pracę prof. Jaroczyńskiego - jest to dzieło, które tylko wielkie uczucie stworzyć i do końca doprowadzić może.
Szczęść Boże ofiarnemu dziełu!
Cześć ludziom, co mają odwagę na olbrzymie zadanie się porwać - męztwo da im siły i wywoła je nie na ten jeden raz, ale na zawsze - obraz to pierwszy, który nie powinien być ostatnim.
Z przerażeniem tylko przychodzi nam myśl, iż na wystawę Wiedeńską ma być gotowym.
Czasem przymus też wywołuje natchnienie.
Szczęść Boże!
J.I.Kraszewski
POLECANA LITERATURA
Janina Mazurkiewicz
Mariana Jaroczyńskiego II Traktat Toruński
Toruń 1966
Sygnatura SIRr XXXIIIc/3
ks. Alfons Mańkowski
Marjan Jaroczyński
Tygodnik Toruński
1924, nr 14, s. 1-2
Sygnatura SIRr II/6-1924
Anna Kroplewska-Gajewska
II Traktat Toruński (szkic)
W: Perły z lamusa
Najcenniejsze zbiory Muzeum Okręgowego w Toruniu
Toruń 2009
Sygnatura MAG 287838
Piotr Birecki
Czy Marian Jaroczyński, twórca II Traktatu Toruńskiego, to drugi Jan Matejko?
W: Toruń miastem pokoju. II Pokój Toruński
Toruń 2016
Sygnatura SIRr VIb/4-54
Franciszek Zygarłowski
Marian Jaroczyński
Przyczynek do dziejów sztuki Wielkopolski
Poznań 1938
Sygnatura MAG 49406